Szanowni Państwo,
Decydując się na dyskusję na temat przepisów dotyczących gospodarowania przestrzenią musimy sobie w sposób jednoznaczny uświadomić rolę i cel utworzenia tych przepisów. Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ustawa Prawo budowlane, a także parę innych ustaw, jak np. Prawo ochrony środowiska, mają określać sposób korzystania z przestrzeni czyli prawidłowego, harmonijnego jej zagospodarowywania oraz wygodnego, przyjemnego i bezpiecznego jej użytkowania, tworzyć więc - jak powiedział kol. Bartłomiej Kolipiński - swoisty, uniwersalny model gospodarowania przestrzenią.
Proszę Państwa. Przepisy te nie mają więc nikomu i niczego ułatwiać! Mają one charakter przepisów chroniących przestrzeń - to wspólne, nie powiększające się dobro - przed doraźnym, niewłaściwym i szkodliwym jej wykorzystywaniem.
Swoisty, kulturowy zapis w historię, jakim jest zagospodarowywanie przestrzeni, wymaga rozwagi i nie może być dokonywany zgodnie z jednostkowym interesem posiadacza gorących pieniędzy czy też niekompetentnego urzędnika. Ja próby usprawniania szeroko rozumianego procesu inwestycyjnego przeżywałem już kilkakrotnie. Kiedyś nawet któryś "światły" decydent zalecał, żeby inwestor wszystko co służy jego inwestycji mógł załatwić w jednym okienku i od ręki. Po prostu tak jak się kupuje loda czy cukrową watę.
Obserwowany w mediach od paru lat - jako reakcja na permanentne zmiany przepisów dotyczących gospodarowania przestrzenią - powszechny lament nad poszczególnymi sformułowaniami tych ustaw czy ich nowelizacji to głównie próby wymuszenia przez poszczególne grupy - urzędy, urzędników, inwestorów, projektantów - korzystnych dla reprezentowanej grupy uregulowań. Nie ma on więc charakteru merytorycznego i wskazuje na całkowite niezrozumienie (czy też pomijanie!) celu jakim te akty prawne mają służyć. Inwestorzy narzekają na urzędników, urzędnicy na projektantów, projektanci na ustawę, do tego włączają się stowarzyszenia (nie tylko branżowe), różne Izby, a wszyscy razem - aczkolwiek z skrajnie różnych pozycji i w skrajnie różnych intencjach - narzekają na ustawodawcę w nadziei, że uda się na nim - w tym ogólnym bałaganie legislacyjnym - wymóc - korzystną dla siebie i swojej grupy - zmianę przepisów. A generalnie, ograniczyć skuteczność którejkolwiek z interesujących nas ustaw.
Wiele wypowiedzi - jak choćby te zamieszczone w środowym dodatku Gazety Wyborczej - świadczy jedynie o ignorancji w tym zakresie; w równej mierze urzędników jak i nas, projektantów, ale głównie dziennikarzy. Bo prawo, szczególnie prawo dotyczące tak złożonej i skomplikowanej materii nigdy nie będzie wyczerpujące tj. opisujące i przewidujące wszystkie możliwe przypadki. Od tego jest świadomość ducha prawa czyli celu, któremu to prawo ma służyć. Ale o jego skuteczności przesądzić może jedynie zgoda na to, że prawo należy przestrzegać a nie ciągle, doraźnie, instrumentalnie je zmieniać!
Więc zamiast narzekania tu na przepisy chciałbym przekazać jedynie swoje refleksje nad ich stosowaniem przez gminy. Uważam to za kluczowe dla przyszłości gospodarki przestrzennej, a tym samym jakości przestrzeni i jakości życia jej obecnych i przyszłych użytkowników. Nie budzi moich najmniejszych wątpliwości, że zadania z zakresu gospodarki przestrzennej okazały się za trudne dla większości gmin. Ich kadencyjne, rozpolitykowane, niekompetentne władze traktują przestrzeń instrumentalnie, wykorzystując ją doraźnie dla zaspokajania interesów partyjnych, grupowych czy indywidualnych, a często też zdobycia taniej popularności. Plan, dobry plan miejscowy może takie postępowanie znacznie ograniczyć.
Gminy też - jako podmioty typu korporacyjnego - okazały się najbardziej niesfornym użytkownikiem przestrzeni, łamiącymi wszelkie prawa nawet te przez siebie stanowione.A samorządność - traktowana często jako niepodległość - czyni gminy instytucjami ponad prawem i - w zakresie gospodarowania przestrzenią - poza wszelką kontrolą. Ułatwia im to zresztą sam ustawodawca, dopuszczając np. możliwość doraźnej, punktowej zmiany planu co jest zaprzeczeniem samej idei planowania! Ład przestrzenny jest dla większości dostojników gminnych, a także wielu radnych gminnych, pojęciem niezrozumiałym, obcym.
A na górze - w jakimś dziwnym zapamiętaniu - trwa systematyczne psucie prawa chroniącego przestrzeń. I z inicjatywy źle umocowanych i ciągle boleśnie reorganizowanych organów centralnych - ulegających pewnie naciskom przeróżnych sił - jak i niewiele z tego rozumiejących, ale znajdujących się pod wpływem różnych lobbystów, posłów i senatorów.
Ale nie łudźmy się. W tym stanie państwa, przy tym nastawieniu parlamentarzystów - śledzących z zapamiętaniem afery zamiast tekstów stanowionych przez siebie przepisów - trudno oczekiwać czegoś lepszego Projektów ustaw dotyczących gospodarowania przestrzenią czy ich nowelizacji nikt poważnie nie traktuje a podejrzewam, że nawet ich uważnie nie czyta o czym świadczy uchwała Senatu z dnia - nomen omen - 1 kwietnia 2004 r. w sprawie ustawy o zmianie ustawy - Prawo budowlane. Przytoczę Państwu, dwa z jedenastu, istotne postanowienia tej ustawy:
- ... w art. 1 w pkt 9 w lit. a w tiret drugim, w pkt 9 wyraz "bierzni" zastępuje się wyrazem "bieżni", i
- ... w art. 1 pkt 31, w art. 71 w ust. 5 w pkt 3 w lit. b wyraz "zbytków" zastępuje się wyrazem "zabytków".
W sumie nie jestem pewien czy jednak nie o zbytki posłom chodziło.
A konsekwencje tych "zbytków", czyli permanentnej afery z złym, na dodatek ciągle, bezsensownie zmienianym prawem dotyczącym gospodarowania przestrzenią, są i będą przez dziesiątki lat bardziej dolegliwe niż konsekwencje wszystkich afer razem wziętych, z aferą Lwa Rywina włącznie. Jak o tym przekonać rządzących?
Nie mam więc, mimo zaproszenia prowadzących. żadnych pytań. Jednak na zakończenie swojej wypowiedzi - a może bardziej z okazji wiosny - życzyłbym sobie i innym projektantom przestrzeni, z pożytkiem dla jej obecnych i przyszłych użytkowników:
- zrozumienia i uznania znaczenia wpływu sposobu zagospodarowania przestrzeni na jej użytkowników; zrozumienia głównie przez przedstawicieli władz różnych szczebli,
- dobrego i stabilnego prawa chroniącego tę przestrzeń - międzywojenną Polskę odbudowano i rozbudowano według jednego przepisu - Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o prawie budowlanym i zabudowie osiedli, obowiązującego - ze stosunkowo małymi zmianami - w zakresie planowania przestrzennego: 18 lat, a w zakresie prawa budowlanego: 33 lata!
- wytrwałości w swoich działaniach w świadomości tego, że robicie rzeczy bardzo ważne i dla teraźniejszości jak i przyszłości; bo jak napisał w swej książce "Pochwała różnorodności" Rene Dubos: "Każdy z nas nosi w swej indywidualności ślady miejsc, z którymi miał do czynienia", a Lawrance Durrel powiedział, że: "Człowiek jest bardziej dziełem otaczającego krajobrazu niż własnych genów",
- i może jakiegoś ministra, który - jak ten dla notariuszy - ustanowiłby czy też doprowadziłby do ustawowego zagwarantowania godziwego wynagrodzenia dla planistów przestrzennych.
Dziękuję Państwu za uwagę.
Poniżej prezentujemy wypowiedzi członków konferencji
- Krzysztof Chwalibóg - wypowiedż w dyskusji
- Grzegorz Chodkowski - Wiceprezes SARP
- Jerzy Modlinger - Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu - prognoza skutków funkcjonowania ustawy
- Tadeusz Pełeszuk - Gospodarowanie przestrzenią w obecnej sytuacji prawnej
- Jerzy Modlinger - tezy wystąpienia na konferencję nt.: gospodarowanie przestraenią w obecnej sytuacji formalno-prawnej
- Janina Romanowska - tekst wystąpienia